Wiktoria Czarnecka. Marketingowiec historyczny. Ułan PR


Czas czytania 9 minut

Wiktoria Czarnecka – Ułan PR, marketingowiec, autorka pierwszej w Polsce książki o marketingu historycznym, właścicielka agencji Sztyblety PR, wykładowca na WSEiZ w Warszawie, pedagog i trener. Buduje tożsamość i wizerunek marki podmiotów komercyjnych, kultury. Szkoli m.in. z storytellingu, buyer persony, nowoczesnych form marketingu. Pracuje w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Członek Stowarzyszenia Sport Biznes Polska. Pomysłodawca projektów: „Wakacje z PR”, „Kobieca Liga Mistrzyń” i „Wiślackie Pokolenia”. Pracowała w różnych obszarach marketingu: samorządowych, komercyjnych, sportowych, m.in. w Wiśle Kraków, w Widzewie Łódź jako kierownik ds. PR, Urzędzie Marszałkowskim Województwa Łódzkiego czy w międzynarodowym projekcie w Europejskim Regionalnym Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk w Łodzi. Pisze doktorat z marketingu.

Mieszkam w mieście Łodzi.

Z wykształcenia jestem pedagogiem i PR-owcem.

Wykształcenie dało mi… Pedagogika dała mi bardzo dużo wiedzy niezbędnej w pracy marketingowca. Prowadzenie badań, zachowania jednostek i grup. Ponieważ kończyłam specjalizację profilaktyka i animacja społeczno-kulturalna, posiadam solidną bazę do budowania zaangażowania w społecznościach i zmiany postaw szczególnie wobec trudnych tematów. Nauczyłam się słuchać ludzi i przekładać to na konkretne działania.

Z zawodu jestem PR-owcem i marketingowcem.

Mój zawód jest dla mnie tym, co tak naprawdę zawsze chciałam robić w życiu.

W tym zawodzie nauczyłam się, że spektakularne pomysły jeśli nie są poprzedzone analizą rynku, mogą doprowadzić do wyrzucenia pieniędzy w błoto.

Moi klienci to marki komercyjne, podmioty kultury, NGOsy.



Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na wykonywanie wielu rzeczy naraz: jestem wykładowcą akademickim, prowadzę agencję marketingową, piszę doktorat z marketingu.

Praca jest dla mnie wyzwaniem, które mnie nakręca do działania i rozwija!

Początki swojej pracy wspominam bardzo fajnie! Zaczynałam w Biurze Prasowym Wisły Kraków S.A gdzie rzucono mnie na głęboką wodę (za co jestem wdzięczna, bo bardzo wiele się nauczyłam). Do dziś pamiętam, jak miałam przeprowadzić wywiad z zagranicznym piłkarzem. Dowiedziałam się o tym… 5 minut przed rozmową [uśmiech]. Poza tym poznałam tam moich przyjaciół.

Z pewnością nie jest to praca dla człowieka, który boi się wyjść ze swojej strefy komfortu.



Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję: nie idzcie drogą showmenów. Marketing ma przynosić działania, które odnoszą zamierzony cel. Klient inwestuje swoje pieniadzę i ufa wam, że przyniesie to rezultaty. Dlatego nie wierzcie tym, którzy mówią wam o najlepszych pomysłach. Zawsze wtedy zapytajcie: jaki jest cel? Jak to zmierzysz? Jaki wskaźnik wybierzesz, aby to zmierzyć? Kto jest grupą odbiorców?

Moje najważniejsze narzędzie pracy to mózg, bo Internet, AI, social media, to narzędzia drugorzędne. Rozwiązania, pomysły, które rodzą się w mojej głowie to początek. Może to staromodne, ale prowadzę kalendarz papierowy i wszystko zapisuję w… notatniku papierowym. Dlaczego? Bo ćwiczę cały czas mój mózg. Nieprzypadkowo tak ważne jest, aby małe dzieci rysowały, uczyły się pisać, bawiły się klockami itd. bo to rozwija połączenia nerwowe w mózgu. Czytałam, że w Polsce już 30-latkowie zaczynają cierpieć na demencję starczą. Dlatego ja piszę i piszę odręcznie. P.S ta pedagogika, to się jednak przydaje!

Gdybym nie robiła tego, co teraz, to pewnie… Miałam dwa pomysły na siebie. Byłabym aktorką lub łowcą tornad. Serio! W liceum bardzo poważnie zastanawiałam się nad egzaminami do Szkoły Filmowej. Poza tym od zawsze fascynowały mnie tornada. Oglądałam programy dokumentalne, gdzie pokazywano amerykańskich badaczy zajmujących się tymi zjawiskami atmosferycznymi. W sumie z tym drugim to się trochę spełniło, bo należę do Sieci Obserwatorów Burz.

Dzień pracy zaczynam o różnej porze. Zauważyłam, że mój organizm najlepiej działa gdy idę spać o 22.00 i wstaję wcześnie rano. Jednak po intenstywnych kilku dniach pracy (bo event, bo końcówka projektu), zwykle muszę się zregenerować i wtedy śpię do 8.00. Co mi po tym, jak wstanę z samego rana, skoro mój mózg i tak nie będzie na pełnych obrotach? To nieproduktywne.

Wiktoria Czarnecka, stylizacja lata 30.Najtrudniejsze w mojej pracy... zmiana myślenia u klientów. Czasem widzę, że ich pomysły skończą się wtopieniem ich własnych pieniędzy. Przywiązujemy się do swoich pomysłów, to emocjonalne zachowanie. To bardzo delikatne rozmowy, bo zdarza mi się, że ludzie traktują marketing jak magię, fajerwerki – wrzuci się coś na Facebooka i już. Cóż, samo się nie grzmi i samo nie błyska. Mnie zależy, aby klient osiągnął cel, dlatego takie rozmowy są w mojej pracy najtrudniejsze. Ale tutaj z pomocą przychodzi moje wykształcenie pedagogiczne.

Inspiracji szukam wszędzie! Zwykle spacer poza miastem otwiera mi głowę. To też dobra metoda na poukładanie myśli: nawet zwykłe chodzenie po pokoju. Działa także w sytuacjach nerwowych i lękowych. Polecam!

Konkurencja to dla mnie także źródło inspiracji. Pozdrawiam moją przyjaciółkę z Krakowa, Asię! Również prowadzi agencję marketingową, wydała właśnie kolejną książkę. Zdolna bestia! To co mówiliście o tej konkurencji? [usmiech]

Nigdy nie zdobędę się na to, aby… A raczej nie poprowadzę marketingu marki, która prowadzi działania moralnie i etycznie wątpliwe.

Pierwsze zarobione pieniądze wydałam na… Nie pamiętam [uśmiech].

Wiktoria Czarnecka, strój chłopski lata 30.

Największy sukces… Wydanie pierwszej w Polsce książki naukowej o marketingu historycznym.

Największa porażka… Kiedyś myślałam, że praca w urzędzie. Jednak dziś myślę, że nauczyłam się bardzo wielu przydatnych rzeczy: już słyszałam, że agencja marketingowa, która rozumie zasady zamówień publicznych to skarb [uśmiech].

Nie wyobrażam sobie życia bez moich bliskich, moich pasji, z dala od natury.

Jako dziecko marzyłam żeby zostać ułanem lub rycerzem Jedi.

Po pracy to czas… Moi bliscy mnie gonią, żebym znajdywała równowagę, bo czasem praca mnie pochłania. Ale po pracy kocham jechać tam, gdzie jest natura. To, co mnie totalnie wycisza i resetuje to malowanie obrazów. Niestety, wciąż nie mam własnej pracowni...

To co lubię robić najbardziej to… rekonstrukcje historyczne. Należę do Ogólnopolskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej Przysposobienia Wojskowego Kobiet. W sumie ma jednej rzeczy, ale wszystko jest związane z moimi pasjami. Zwiedzanie fortyfikacji z okresu XX w., malowanie obrazów, jazda konna, wędrówki polami, łąkami, lasami. I przy okazji florystyka.


Jestem dumna, że wygrałam z syndromem oszusta. Podobno doskwierało to Marii Skłodowskiej Curie.


Najważniejsza decyzja w moim życiu to… Teraz z perspektywy lat, widzę, że to była decyzja na 3 roku sudiów. Byłam wtedy na specjalizacji: pedagogika w zakresie edukacji dorosłych. W ramach jednego z zajęć moja grupa założyła Komitet społeczny, którego celem była pomoc dla niepełnosprawnego dziecka z Domu Małego Dziecka w Łodzi. To był moment, w którym rozpoznawałam swoją drogę. Zmieniłam specjalizację na pedagogikę w zakresie profilaktyki i animacji społeczno-kulturalnej i dzięki temu dziś jestem we właściwym miejscu, np. pracuję dla Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.

Największym szaleństwem w moim życiu była pogoń za trąbą powietrzną.

Najważniejsze słowa jakie usłyszałam wypowiedział mój Dziadek Kazik: trzymaj się ludzi mądrych, bo tylko Ci będą ciągnąć Cię ku górze.

Wiktoria Czarnecka i jej druga marka od florystyki Mać i Nać Chciałabym się jeszcze nauczyć szyć.

Mój kraj to dla mnie… moje korzenie, które dają zrozumienie skąd jestem i dokąd podążam.

Kultura jest dla mnie… powietrzem, którego potrzebuje, aby oddychać.

Mój cel… żeby owoce mojej pracy trwały długo po mnie i rozwijały kolejne pokolenia Polaków.

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant


Zobacz: tiktok.com/@wika.czarnecka

wiktoriaczarnecka.pl

linkedin.com/in/wiktoriaczarnecka