Marcin Derda. Artysta, rzeźbiarz, performer


Czas czytania 8 minut

Marcin Derda jest artystą, rzeźbiarzem, performerem, autorem instalacji i wideo. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Kościelcu. Od 2020 jest studentem rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Laureat stypendiów i konkursów artystycznych m in.: stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2020), Prezydenta Miasta Wrocławia (2021), Laureat I Nagrody w konkursie Super Forma (2022). Jego prace prezentowane były na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą. Otrzymał I Wyróżnienie w programie OP_YOUNG za „dojrzałe i kompleksowe podejście do podejmowanych w twórczości tematów, interesujące rozwiązania formalne oraz dojrzałość myśli artystycznej”. NIE CZAS ŻAŁOWAĆ RÓŻ, 
GDY PŁONĄ LASY to wystawa podsumowująca program OP_YOUNG, w której uczestniczy Marcin Derda. Projektowi patronuje PURPOSE.

Marcin Derda, Widok na cztery strony świata, 2024, instalacja wideo. Zdjęcie: Dzikie Studio, widok wystawy „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy” OP ENHEIM

Mieszkam pomiędzy moim rodzinnym miastem Koninem a Wrocławiem.


Z wykształcenia jestem grafikiem, a obecnie kończę rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.


Wykształcenie dało mi… Dowiedziałem się, czego na pewno nie chcę robić w życiu.


Z zawodu jestem… Czy bycie artystą to zawód?


Mój zawód jest dla mnie… Wyzwaniem!


W tym zawodzie nauczyłem się, że człowiek uczy się całe życie.


Moi klienci to... Mam niewielu klientów, ale są zapewne ludźmi wrażliwymi na sztukę i otaczający ich świat.

Marcin Derda, Widok na cztery strony świata, 2024, instalacja wideo. Zdjęcie: Alicja Kielan, widok wystawy „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy” OP ENHEIM

Najwięcej czasu w ciągu dnia poświęcam na myślenie i pracę. Zazwyczaj jestem w ciągłym ruchu.


Praca jest dla mnie
uzależnieniem.


Początki swojej pracy wspominam beztrosko.


Z pewnością nie jest to praca dla ludzi chcących osiągnąć duże korzyści materialne.


Moja rada dla zainteresowanych pracą w zawodzie, który wykonuję to... Trzeba być sobą. Sztuka musi być lustrem życia i rzeczywistości, która nas otacza.


Moje najważniejsze narzędzie pracy to głowa i ręce.


Gdybym nie robił tego, co teraz, to pewnie byłbym weterynarzem lub biologiem.

Marcin Derda, Widok na cztery strony świata, 2024, instalacja wideo. Zdjęcie: Alicja Kielan, widok wystawy „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy” OP ENHEIM

Dzień pracy zaczynam o 8:00.


Najtrudniejsze w mojej pracy jest pozyskiwanie środków na realizację prac.


Inspiracji szukam wszędzie.


Konkurencja to dla mnie... Staram się nie postrzegać ludzi jako konkurentów.


Nigdy nie zdobędę się na to, aby… Wyznaję zasadę nigdy nie mów nigdy!


Pierwsze zarobione pieniądze wydałem na książki i rośliny.


Największy sukces... Nie skupiam się na sukcesach.

Marcin Derda, Widok na cztery strony świata, 2024, instalacja wideo. Zdjęcie: Alicja Kielan, widok wystawy „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy” OP ENHEIM

Największa porażka… Było ich wiele, za dużo, by wymieniać. Ciągle uczę się, jak wyciągać z nich wnioski.


Nie wyobrażam sobie życia bez sztuki.


Jako dziecko marzyłem o dużym akwarium z dyskowcami. Marzę o nim do dzisiaj.


Po pracy to czas... Rzadko taki miewam, ale jeśli udaje mi się wygospodarować czas wolny, przeznaczam go na wyjazd z miasta.


To co lubię robić najbardziej to... to, co robię.


Jestem dumny z tego, że pomimo wielu przeciwności udaje mi się ciągle zaczynać i kończyć nowe projekty.


Najważniejsza decyzja w moim życiu to rozpoczęcie studiów we Wrocławiu.

Marcin Derda, Widok na cztery strony świata, 2024, instalacja wideo. Zdjęcie: Marcin Derda, widok wystawy „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy” OP ENHEIM

Największym szaleństwem w moim życiu było… Myślę, że większość moich performansów jest postrzegana jako szaleństwo, np. kręcenie się na krześle obrotowym przez 40 minut…


Najważniejsze słowa jakie usłyszałem… ludzie dzielą się na samouków i nieuków. Nie wiem, czy są to najważniejsze słowa, ale na pewno istotne dla mnie.


Chciałbym się jeszcze nauczyć paru języków obcych.


Mój kraj to dla mnie zbiór absurdów.


Kultura jest dla mnie zbiorem utartych schematów, stawiających opór sztuce.


Mój cel… Nieustannie tworzyć!

 

Wysłuchała Maja Ruszkowska-Mazerant

Zapraszamy na wystawę w dniach: 8 marca — 28 kwietnia 2024 r. Galeria, I p. OP ENHEIM, Plac Solny 4, Wrocław

Informacja o wystawie: openheim.org/pl

 

Po raz kolejny, w ramach mentorskiego programu OP_YOUNG, w przestrzeni OP ENHEIM spotykają się młodzi artyści_stki, którzy w rozważaniach swych podejmują niełatwe, ale też bardzo aktualne tematy. Za pomocą języka sztuki, analizują ważne dla siebie, niekiedy intymne wątki, podnosząc je przy tym do rangi uniwersalnej. (...)

(...) Równie intensywnie z przeszłością rozprawia się Marcin Derda, którego praca pt. „Na cztery strony świata”, mimo, że osobista, urasta do wielopoziomowej narracji o znaczeniu uniwersalnym. Młody artysta, zmagając się z tematyką pamięci i tego, co utracone, we właściwy dla siebie, nieupiększony sposób opowiada nie tylko o systemie czy interesie państwa, ale też o dojmującym zawłaszczaniu tak tożsamości, korzeni, jak i natury i krajobrazu.

Realizując dwukanałową instalację wideo, w symboliczny sposób podąża śladami rodziny starając się odnaleźć miejsce ich zamieszkania w nieistniejącej już, wysiedlonej w latach 80. XX w. wsi. Miejsce, do którego przybywa, niczym nie przypomina wioski, jaka utrwalona została w pamięci i opowieściach dziadków i ojca artysty, będąc aktualnie zalanym, pokopalnianym terenem, który natura próbuje zasiedlić na nowo. Znamienne jest, że 18 stycznia 1982 roku decyzją Kopalni Węgla Brunatnego (KWB) Konin, rozpoczęto proces wywłaszczania wisi Komorowo. Nie był to przypadek odosobniony – od lat 40. w tych okolicach, a szerzej mówiąc, w okolicy Konina, na tereny wydobywcze przeznaczono szereg większych, bądź mniejszych obszarów, w tym również domostw. Przesiedlenia, wykorzenienia, ważność spraw państwowo-gospodarczych, nad dobrem jednostki, stają się w tej opowieści tematem głównym, który możemy analizować także w kontekście powojennych akcji przesiedleńczych.

Co ciekawe, artysta wydaje się pozostawać niewzruszony wobec obrazowanego tematu. Ani przez chwilę nie zdradza swojej opinii czy choćby wartościującego kadru, który mógłby naprowadzić nas na właściwą interpretację. W zamian zostawia nas samych z odczuciami, jakie budzi chłodny, zdewastowany, choć momentami ujmująco piękny, krajobraz. Dokładnie tak, jakby naszą uwagę chciał nakierować na tematy zgoła ważniejsze, jak niszczenie przyrody, eksploatacja złóż czy dewastacja ekosystemów. Niewątpliwie więc, jest to przepiękna historia pejzażu, jego zanikania i transformacji dostrzegalna dla ludzkiego oka, lecz także ukazana przez pryzmat cykliczności natury, gdzie nasze działania wpisane są w jej niezmienny rytm. (...)

Fragment tekstu kuratorskiego autorstwa Kamy Wróbel