Kto dziś kupuje sztukę?


Czas czytania 15 minut

Kto dziś kupuje sztukę? Kto kupuje obrazy, rzeźby, fotografię artystyczną czy inne dzieła sztuki? Kim jest ów klient? Kolekcjonerem, inwestorem, pasjonatem? Pytania te od dawna zadają sobie pokolenia artystów. Artyści tworzą a odbiorcy, no właśnie kim są odbiorcy? Pytania te zadałam Kamie Wróbel, kuratorce, krytyczce, historyczce sztuki, a także prezesce fundacji OP ENHEIM we Wrocławiu.

Madeleine Berkhemer, Cokkie's Day Off, 2001 Schenkung Sammlung Hoffmann, Staatliche Kunstsammlungen Dresde | Nobuyoshi Araki, I Untitled (from the series: Obscenities), 1994
fotografia kolorowa (przetworzony druk c-type), 60,3 x 91,5 cm | Jean Michel Basquiat (1960-1988) Untitled © Estate of Jean-Michel Basquiat. Licensed by Artestar, New York /  Sammlung Hoffmann, Berlin /  fot. Alicja Kielan | OP ENHEIM
Jakie znaczenie ma kolekcjonowanie dzieł sztuki? Co dzisiaj oznacza bycie kolekcjonerem? Pytanie to automatycznie nasunęło mi się w odniesieniu do wystawy THIRD SKIN, która prezentuje prace z kolekcji Eriki i Rolfa Hoffmannów.

 


To bardzo mądre i ważne pytanie. Jego istotę można chyba rzeczywiście odczytać, gdy głębiej zastanowimy się nad sensem kolekcjonowania sztuki. Kiedy zadamy sobie pytanie, czy my inwestujemy, czy też chcemy otaczać się pięknem. Wydaje mi się, że jest to kluczowe, bo tylko ta druga opcja będzie dawała nam prawdziwą radość. Nie będzie nas ograniczała i przede wszystkim, będzie dalej pogłębiała naszą wrażliwość. Istnieje jeszcze, szczególnie w Polsce, dużo kolekcji czysto inwestycyjnych, a więc takich, które budowane są w duchu bezpieczeństwa kapitału – krótko mówiąc, kupujemy to, co zostało uznane już za dobre.

Inaczej wybory dokonywane są przez kolekcjonerów, którzy kierują się pasją. Ludzie ci szukają, jeżdżą, a przede wszystkim pogłębiają swoją wiedzę na temat prac, artystów czy kontekstów. Są świadomi. Właśnie jak Erika Hoffmann-Koenige, w kolekcji której znajdziemy dziś bardzo uznane nazwiska, a które w czasach, kiedy były nabywane, uznanymi jeszcze nie były. Można mówić tu o intuicji kolekcjonera, ale ja wolałabym nazwać to prawdziwą miłością do sztuki i jednocześnie świadomością i obeznaniem w dziedzinie, którą się kocha. A jakie znaczenie ma kolekcjonowanie dzieł? Z pewnością inne w wymiarze indywidualnym, jak i w wymiarze społecznym. Z pewnością jednak, mimo oczywistej przyjemności z obcowania ze sztuką, wzrostu prestiżu osobistego czy firmowego, jest to również pewna odpowiedzialność za kulturę i sztukę swoich czasów. Szczególnie teraz, kiedy sztuka i kultura nie zawsze mogą rozwijać się w duchu wolności wypowiedzi artystycznej, mecenat prywatny jest szczególnie ważny.

Madeleine Berkhemer, Cokkie's Day Off, 2001 | Silvia Kolbowski, What was the right answer, 1989/2009 / Schenkung Sammlung Hoffmann, Staatliche Kunstsammlungen Dresden / fot. Alicja Kielan | OP ENHEIM

To proszę powiedzieć, jak ważny dla rozwoju sztuki i kultury jest prywatny mecenat?

Bardzo. Ale znowu wracamy do pytania czy mówimy o kolekcjonowaniu czy o długotrwałym wspieraniu działań artystyczno-kulturalnych. Jak wspomniałam, w czasach, w których nie wiemy już, kiedy wypowiedź artysty zostanie ocenzurowana, szczególnie ważne są enklawy, które na szczęście, coraz częściej tworzone są przez osoby czy firmy prywatne. To ogromnie istotne, gdyż miejsca te, niejednokrotnie stają się areną do nieskrępowanych działań. Ale też miejscem, gdzie jakakolwiek siła, frakcja polityczna czy jej naciski, nie mają wstępu. Dlatego uważam, że mecenat prywatny ma w sobie znamiona misji. Nierzadko mówi się o społecznej odpowiedzialności biznesu, która może przejawiać się w różnych formach, także w dotowaniu czy wspieraniu rozwoju kultury i sztuki. Szczęśliwie też, istnieje grupa mecenasów, którzy pomagają ulubionym artystom czy artystkom, dzięki czemu mogą oni robić to, co umieją najlepiej – tworzyć i opowiadać nam, widzom o tym, co widzą, co przed nami.

 


Czy w takim razie mecenat prywatny jest ważniejszy od mecenatu instytucjonalnego czy korporacyjnego?

Postawiłabym tu znak równości. Każdy z tych obszarów jest na swój sposób istotny, bo prowadzi do wspierania sztuki i kultury, a przede wszystkim artysty tyle, że na innych, różnych poziomach. W moim odczuciu, jednakowo ważnych.

Landscape – For Roni), 1993 Schenkung Sammlung Hoffmann, Staatliche Kunstsammlungen Dresden © Estate Felix Gonzalez-Torres, Courtesy of The Felix Gonzalez Torres Foundation / Lawrence Weiner, ONE DEAD ONE, 2001, fot. Alicja Kielan | OP ENHEIM

Wróćmy do Eriki i Rolfa Hoffmannów są oni przykładem kolekcjonerów, którzy codziennie korzystali (aktualnie Erika samodzielnie) z dzieł, które wspólnie gromadzili. Ich kolekcja mieści się w ich berlińskim mieszkaniu i jest systematycznie udostępniana odbiorcom. Czy jest to nowy model prezentacji i w ogóle tworzenia kolekcji dzieł sztuki? Czy własne mieszkanie jest dobrym miejscem do prezentacji dzieł sztuki, a może wręcz idealnym? Przecież artystom zależy na tym, aby ich dzieła były kupowane przez odbiorców.

 

Z pewnością to, co zrobili Erika i Rolf Hoffmannowie, było ewenementem. Nieczęsto zdarza się, by ktoś udostępnił swoje mieszkanie, gdzie funkcjonuje na co dzień, publiczności. To też jest ogromne zaufanie do osób, które odwiedzają to miejsce… Inicjatywa ta, rzeczywiście prowadzi nas do czegoś takiego, jak popularny w krajach zachodnich, mecenat prywatno-państwowy, w myśl którego między innymi kolekcjonerzy czy osoby zamożne współdziałają finansowo z władzami danego państwa lub miasta, celem stworzenia miejsca dedykowanego ekspozycji sztuki.

Trzeba przyznać, że Hoffmannowie jeszcze w latach 70. mieli śmiałą wizję stworzenia takiego muzeum w Dreźnie, gotowy był także już projekt tego miejsca wykonany przez wspaniałego Franka Stellę, co z wielu powodów się nie udało. Szczęśliwie potrzeba była większa i wizja otwartego miejsca dla publiczności przetrwała w idei, a finalnie w Sofie-Hoff, gdzie aktualnie prezentowane są obiekty pochodzące z tej koncepcji. Wydaje mi się, że aby robić takie rzeczy, trzeba być szczególnym człowiekiem, który własny interes odstawia nieco na dalszy plan. Proszę zwrócić uwagę, że Erika Hoffmann w zasadzie bezinteresownie, postanowiła część swoich wybitnych zbiorów przekazać muzeom drezdeńskim – Staatlichen Kunstsammlungen Dresden. Kto decyduje się na taki filantropijny gest? Cieszę się, że w OP ENHEIM możemy przybliżyć postać Eriki polskiej publiczności, bo wnosi ona nieco inny sposób patrzenia na kolekcjonowanie sztuki, również ten bardzo osobisty, domowy…

Kamienica OP ENHEIM we Wrocławiu. Zdjęcie: Jerzy WypychJakie to ma znaczenie dla samych twórców/artystów? O czym powinien wiedzieć artysta, który chciałby, aby jego prace znalazły się w prywatnych kolekcjach?

Na to pytanie nie ma chyba jednej, prostej odpowiedzi [śmiech]. Myślę, że ciężka praca jest tutaj ważna, świadomość samego siebie i tworzonej przez siebie sztuki, a także aktywność ekspozycyjna i rynkowa. Wszystko razem, może być receptą na sukces.

 


A jak szukać mecenasa sztuki? Czy może dziś powinno się powiedzieć inwestora?


Wracamy znowu do podziału, o którym troszkę mówiliśmy już wcześniej. Inwestor, to nie to samo, co kolekcjoner, choć często – zdaje się, że świadomie – rozróżnienie to nie jest stosowane. Możemy więc i szukać inwestora, i kolekcjonera. Z pewnością jednak kolekcjoner szybciej pokocha nas szczerze, bez ukrywanych intencji finansowych, czy stopy zwrotu z poczynionej inwestycji. I być może wiele osób zmartwię, ale szukanie mecenasa może okazać się syzyfową pracą. A jak wiemy, dobrze jest pracować ciężko, ale mądrze. Kluczem do tego, by zostać znalezionym, jest świadome budowanie własnej kariery artystycznej, powolne wchodzenie na rynek, współpraca z dobrymi galeriami, realizowanie mądrych wystaw, obecność na artweek’ach czy targach sztuki, a w końcu – i chyba jest to najważniejsze – tworzenie dobrej, świadomej i oryginalnej sztuki.

Wernisaż. Zdjęcie: Jerzy WypychKto dzisiaj – przede wszystkim – kupuje prace artystów? Czym się kieruje? A czym powinien?


Na ten temat została napisana niejedna książka [śmiech] i można by mówić godzinami. Aktualnie sztuka kupowana jest przede wszystkim przez osoby, którym udało się zaspokoić już wszystkie, a przynajmniej większość potrzeb życiowych i dysponują nadwyżkami finansowymi. Znajduje się wówczas przestrzeń na sztukę, w szczególności tę z najwyższej półki. Ale nie tylko. Jeśli mówimy o Polsce, to dobrze jest zaznaczyć, że jesteśmy społeczeństwem dość dobrze się rozwijającym, coraz zamożniejszym, zatem w związku z tym sztuka pewniej wkracza do naszego życia i wnętrz. Kupujących jest więc więcej i nie są to wyłącznie osoby majętne. A czym się kierują? Czasem ulubioną estetyką, czasem przekonującym słowem art advisora lub galerzysty, czasem chęcią inwestycji lub ulokowania kapitału, a innym razem potrzebą serca. Bywa też tak, że woła do nas puste miejsce na ścianie, które trzeba zapełnić lub konwenans społeczny nakazuje by dzieło danego artysty mieć w posiadaniu. Motywacji jest wiele. A jaka być powinna? Zależy, który kierunek wybierzemy… czy serce, czy rozum.

 


Czy w takim razie prywatnym kolekcjonerem może stać się każdy?
 
Moim zdaniem tak. Wystarczy tylko zacząć, a potem nie ma już odwrotu… [śmiech]

 


Na czym polega wartościowanie kolekcji sztuki? Czy jest potrzebne?


Są kolekcje i kolekcje. Wartościowanie z pewnością pojawia się samo i uzależnione jest od pojemności i zawartości danej kolekcji, jak również osoby kolekcjonera. A, że jest to część rynku sztuki, który – jak wiemy – rządzi się własnymi prawami, to nie ma za bardzo od tego ucieczki. Oczywiście, kiedy mówimy o dużych kolekcjach. W przypadku tych mniejszych, domowych, niebędących inwestycyjnymi, aspekt wartościowania na początku nie jest aż tak istotny.

Wystawa. Zdjęcie: Jerzy WypychW jaki sposób możemy kupować dzieła sztuki? Jakie są możliwości nabycia dzieła? O czym musi wiedzieć kolekcjoner, a o czym artysta? (umowa, podatki, coś ważnego?)

 

Kolejne pytanie na książkę. Z przyjemnością odpowiedziałabym na nie szczegółowo, ale z pewnością nasza rozmowa byłaby wówczas zbyt długa. Musielibyśmy poruszyć temat różnorodności galerii, ich typów i rozpiętości sztuki, która jest w nich prezentowana. Warto byłoby też zrobić analizę współzależności między obiegiem pozarynkowym, a rynkowym. Pomocne byłoby rozeznanie w imprezach dedykowanych sztuce i uczestnictwie w nich, nie mówiąc już o problematyce aukcji sztuki.
Jednym słowem: dużo!

 


Czy warto tworzyć kolekcje prywatne z dzieł artystów młodych? (Studentów, absolwentów, etc.)

Pewnie! Zawsze warto. Choć pamiętajmy, że kluczowa jest tu świadomość. Chyba jedną z większych kolekcji opierających się na pracach studentów i świeżych absolwentów jest kolekcja Hestii, która od lat prowadzona jest w sposób konsekwentny. Ale też, aby zachować świeżość, prace dyplomantów kupowane są przez lokalne Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Ale czy warto? Tutaj, ponownie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Bezpiecznej jest obserwować renomowane konkursy dla młodych, ruchy galerii prywatnych, chodzić na dyplomy i uczęszczać na offowe wystawy – tam dzieje się dużo.

Kama WróbelCzy uważa Pani, że aby kupić dzieło trzeba posiadać określoną wiedzę w tym zakresie? Czy poziom wiedzy odbiorcy – artystycznej, kulturalnej, etc. nie ma żadnego znaczenia? To znaczy, czy musimy być odpowiednio wyedukowani żeby kupować dzieła i tworzyć własne kolekcje?

 

Uważam, że wiedza, obycie, oglądanie wystaw, wyjazdy na imprezy dedykowane sztuce dają nam bardziej pogłębioną wrażliwość i świadomość. Im więcej poznanych konceptów kuratorskich i artystycznych, doświadczonych pokazów i ekspozycji, tym ciekawsze, niejednokrotnie trudniejsze w odbiorze, dzieła sztuki będą nas interesować i wabić.

 


Jakie znaczenie ma otaczanie się sztuką? Czy sztuka jest nam potrzebna? I komu?

Myślę, że piękno jest potrzebne każdemu z nas.

 

Kama Wróbel – kuratorka, krytyczka, autorka tekstów, edukatorka i historyczka sztuki. Absolwentka Instytutu Historii Sztuki na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się analizą zjawisk na rynku sztuki oraz wystawiennictwem, jako kuratorka zorganizowała szereg wystaw zbiorowych i indywidualnych. Współtwórczyni TIFF Center. Uczestniczka zindywidualizowanego programu coachingowego Młode Menedżerki Kultury – szkolenie pod okiem Hanny Wróblewskiej. Jako edukatorka prowadzi kursy szkoleniowe dla twórców oraz współpracuje z artystami w procesie budowania ich kariery. Od 2019 współpracuje z wrocławską Akademią Sztuk Pięknych prowadząc wykłady na kierunku Mediacja Sztuki. Teksty jej autorstwa publikowane są na portalach o tematyce artystycznej oraz w magazynach kulturalno-artystycznych. Członkini DTZSP. Od 2018 związana z OP ENHEIM, pełniąc funkcję dyrektor programowej, a następnie dyrektor tejże instytucji oraz prezesa fundacji OP ENHEIM.

Rozmawiała Maja Ruszkowska-Mazerant

Zdjęcia dzięki uprzejmości fundacji OP ENHEIM

Zobacz więcej: openheim.org

Wystawa THIRD SKIN: openheim.org

 

Cały artykuł jest dostępny bezpłatnie dla naszych zarejestrowanych czytelników.

ZAREJESTRUJ SIĘ

Zyskujesz bezpłatny dostęp do wszystkich treści PURPOSE – magazynu i portalu branżowego dla twórców sektora kreatywnego.
Wywiady z praktykami, artykuły poradnikowe, analizy, warsztaty. Dołącz do czytelników PURPOSE.

dołącz teraz


jeżeli już posiadasz konto.